_3.jpg){kind=link}
Jeśli mielibyśmy wskazywać największych polskich wygranych początku sezonu, to pewnie wskazalibyśmy na Sebastiana Szymańskiego i Marcina Bułkę. O ile jednak ten pierwszy miał wcześniej za sobą udany sezon w Feyenoordzie, a dobrą formę przeniósł do ligi tureckiej, o tyle 24-letni golkiper z rezerwowego stał się czołowym bramkarzem Ligue 1. Polak właśnie zanotował 4 z rzędu a 6 w ogóle czyste konto w tym sezonie ligi francuskiej, a jego OGC Nice pokonało Olympique Marsylię 1:0.
Oczywiście, musimy być sprawiedliwi. Marcin Bułka nie miał dziś wiele pracy
W pierwszej połowie był praktycznie bezrobotny, w drugiej obronił uderzenie Amine Harita, a próba Pierre-Emericka Aubameyanga wylądowała na słupku. Czy był to wybitny występ Polaka? Nie. Czy zrobił to, co niego należało? Owszem. Nie popełniał błędów, co miał do obronienia — po prostu obronił. Z 26 strzałów, jakie oddano do niego w obecnym sezonie Ligue 1, przepuścił ledwie 4. Bułka ma najsłabszy bilans w lidze pod względem liczby obron na mecz, a zarazem — osiągnął drugi najwyższy współczynnik powstrzymanych goli (xG rywali — strzelone przez nich bramki). Nic dziwnego, że wybrano go ostatnio najlepszym piłkarzem miesiąca w Ligue 1. To zdecydowanie jego moment.
24-latek idealnie wkomponował się w obecny skład Nicei. Zachowuje spokój między słupkami, czasem dopisuje mu szczęście, a koledzy pracują, by nie miał wielu powodów do niepokoju. Dokłada ważną cegiełkę do dobrego wyniku całej drużyny, która jest jedynym zespołem obecnego sezonu ligi francuskiej, który nie zaznał jeszcze porażki. Dziś obserwowaliśmy kolejne cenne zwycięstwo. Bułka zachował spokój, a w ataku udało się strzelić tego jednego, kluczowego dla losów rywalizacji gola (79′ Evann Guessand). Tym sposobem Nicea strzelając ledwie 10 goli od początku sezonu (dla porównania, AS Monaco ma 21 trafień, rozgrywając jedno spotkanie mniej), przynajmniej do jutrzejszego starcia Monaco z Metz patrzy na resztę tabeli z pozycji lidera.