Liverpool wygrywa z Wolves. Długo wyczekiwane czyste konto The Reds

Proszę państwa, dziś na Molineux doszło do naprawdę niecodziennego zdarzenia. Liverpool w końcu, po raz pierwszy od 9 listopada zachował czyste konto. Co więcej – The Reds naprawdę zagrali dobrze w defensywie. „Zero z tyłu” przy jednej strzelonej bramce dało im awans do 1/16 finału Pucharu Anglii.

REKLAMA

Liverpool miał dziś trochę ułatwione życie przez podejście Wolves.

Julen Lopetegui chyba za bardzo wziął sobie do serca uwagi, które notował oglądając ostatni mecz ich dzisiejszego przeciwnika. Brighton przeciwko Liverpoolowi zagrało fantastycznie imponując przede wszystkim rozgrywaniem piłki od własnej bramki i omijaniu wysokiego pressingu The Reds. Wolves starało się dziś grać w podobny sposób, ale – no cóż – do Mew im jeszcze sporo brakuje w tym aspekcie. Liverpool, którego intensywność w obecnym sezonie mocno spadła, przez co ich pressing nie jest już tak efektywny dziś często odzyskiwał futbolówkę na połowie rywala. Nie było to jednak efektem szaleńczego doskoku podopiecznych Jurgena Kloppa, a błędów w rozgrywaniu ich oponentów. Liverpool wyszedł na prowadzenie już w 13. minucie po świetnym uderzeniu zza pola karnego Harveya Elliota. 19-latek zagrał dziś na prawym skrzydle, ale bramkę strzelił po akcji typowej dla środkowego/ofensywnego pomocnika.

Choć gospodarzom gra nie za bardzo się kleiła to nie było tak, że nie mieli nic do powiedzenia. Zespół Julena Lopeteguiego opierał swoje ataki na skrzydłowych (po prawej Adama Traore, po lewej – Ryan Ait-Nouri) i ich umiejętnościach gry 1v1, jednak generalnie niewiele z tego wynikało. Julen Lopetegui miał jednak kilka asów w rękawie, ponieważ w wyjściowym składzie znaleźli się głównie rezerwowi.

Drugą połowę mieli odmienić Mateus Nunes i Nelson Semedo.

Obraz gry się zmienił, bo to gospodarze byli częściej w posiadaniu piłki i często prowadzili akcję na połowie rywala, ale Liverpoolowi to pasowało. Lopetegui z czasem rzucał do ataku coraz większe siły, ale jego zespół ciągle bił głową w mur, co najwyżej bazował na zrywach. Pod kątem defensywnym był to najlepszy występ zespołu Jurgena Kloppa po Mistrzostwach Świata. Środek pola (z Thiago, Keitą i Bajceticiem) wreszcie wyglądał na zwarty i Wilki nie mogły się przebić tą strefą. Trzeba jednak zaznaczyć, że dzisiejszy sposób bronienia Liverpoolu wymagał od pomocników znacznie mniej biegania, nie pokrywania tak dużej przestrzeni jak zwykle, więc grało im się łatwiej. Może to znak dla Jurgena Kloppa, aby do każdego meczu podchodzić w ten sposób, bardziej pragmatycznie?

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ