Raków Częstochowa zwycięża w rewanżu i pewnie awansuje do kolejnej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy! Spartak nie był w stanie zdobyć nawet bramki kontaktowej!
Raków nie wszedł dobrze w dzisiejsze spotkanie. Podopiedczni Marka Papszuna popełniali błędy pod wpływem wysokiego pressingu Spartaka Trnava. Te, na szczęście gospodarzy, nie zemściły się utratą gola mimo kilku niezłych sytuacji ekipy gości. Widać było, że tacy gracze jak Valeriane Gvilia potrzebują chwili aby wejść w spotkanie rewanżowe jak należy. I kiedy Raków opanował już wyjście z piłką na połowę rywala, zespół z Częstochowy stopniowo przejmował inicjatywę.
Raków odzyskał rezon i mimo wielu błędnych decyzji sędziego, mógł dopisywać na swoje konto kolejne stałe fragmenty gry i oddawane strzały. Niestety, w wielu dobrych pomysłach drużyny Papszuna brakowało dokładności przy podaniu albo właściwego wykończenia akcji, aby podwyższyć swoje prowadzenie. Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie miał Patryk Kun, który znakomicie uderzył futbolówkę na przedpolu, ale Takáč był na posterunku.
Tak naprawdę każdy akcent ofensywny Rakowa, zwiastujący potencjalną bramkę na 3:0 w dwumeczu, można było traktować jako korzystny bonus. To w końcu Raków miał komfort wyniku i nie musiał forsować nieustannych ataków na bramkę rywala. Wszystko do momentu, w którym Spartak nie byłby w stanie znaleźć pomysłu na przejście defensywy gospodarzy. Ale zamiast bramki kontaktowej, podopieczni Gasparika znaleźli jedynie guza w postaci gola na 1:0 dla Rakowa.
Vladyslav Kochergin wykończył akcję z 68. minuty strzałem po ziemi, i tym razem Takáč uległ naporowi gospodarzy. Ten gol był podsumowaniem nie tylko dobrego fragmentu gry Rakowa Częstochowa, ale również całej postawy polskiej drużyny na przestrzeni tego dwumeczu. Raków był solidny, Raków był konsekwentny, Raków był po prostu lepszy. Teraz Papszun i spółka mogą czekać na wyłonienie kolejnego rywala w Europie, spośród dwójki Panathinaikos i Slavia Praga.