Kiedy rok temu Enzo Maresca był zatrudniany w Chelsea, wielu kibiców kwestionowało ten wybór. Do klubu aspirującego do miana jednego z najlepszych na świecie przychodził ktoś, kto jako pierwszy trener pracował jedynie przez półtora roku, a jego największym sukcesem było wywalczenie awansu do Premier League z Leicester. Maresca kwestionowany był również w trakcie sezonu. Zwłaszcza w jego drugiej części, gdy Chelsea zaczęła tracić dystans do czołówki i udział w Lidze Mistrzów w kolejnej edycji stanął pod znakiem zapytania. Ostatecznie jednak 45-latek wypełnił wszystkie zadania, które otrzymał od klubu przed sezonem. Zajął miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów, wygrał Ligę Konferencji oraz – czego nikt nie zakładał – Klubowe Mistrzostwa Świata, a do tego zespół coraz lepiej rozumie jego sposób gry.
Enzo Maresca ma określony sposób gry
Chelsea zatrudniła Mareskę nie z powodu tego, że w Leicester wykręcił wynik ponad stan. Oczywiście poprowadził ten zespół do wygrania Championship, jednak według wielu ekspertów Lisy miały wówczas najmocniejszą kadrę na zapleczu Premier League. Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej był wręcz obowiązkiem. Włoch został zatrudniony przede wszystkim ze względu na to, jak grał jego zespół. Będąc asystentem Pepa Guardioli w Manchesterze City Maresca przesiąkł jego filozofią gry.
Leicester prezentowało futbol oparty na dominacji poprzez posiadanie piłki. Budowali akcje krótkimi podaniami od własnej bramki i cierpliwie konstruowali ataki pozycyjne. Właściciele Chelsea chcieli, aby tak właśnie grał ich zespół, dlatego zaryzykowali stawiając na niedoświadczonego, ale dobrze zapowiadającego się szkoleniowca. Nie był to pierwszy raz, kiedy klub zatrudnia trenera głównie ze względu na to, jak patrzy na futbol. Najlepsze drużyny nie tylko chcą wygrywać, ale chcą to robić w określony sposób. Kontrolować mecz, dominować i w każdym meczu pokazywać wyższość na przeciwnikiem.
Podobnie w tym samym czasie do wyboru nowego trenera podszedł Bayern. Do stolicy Bawarii trafił Vincent Kompany, który we wcześniejszym sezonie zaliczył z Burnley spadek z Premier League. Szefów Bayernu przekonał jednak styl gry, który prezentowała prowadzona przez niego drużyna. Innym przykładem może być Mikel Arteta, który przed zatrudnieniem w Arsenalu nie prowadził żadnego zespołu jako pierwszy trener. Był on jedynie asystentem Guardioli i na tym opierała się wiara klubu w to, że okaże się on trafionym wyborem.
Brak elastyczności
Od razu po objęciu Chelsea Enzo Maresca zaczął ustawiać zespół na wzór tego, jak grało Leicester. Na grafice przedmeczowej ustawienie rozpisywane było jako 4-2-3-1, jednak w fazie posiadania piłki przechodziło w 3-2-5. Jeden z bocznych obrońców stawał się trzecim stoperem, drugi schodził do środka na pozycję „szóstki”, a skrzydłowi mieli za zadanie trzymać szerokość. Taki sam wariant zresztą stosował w Manchesterze City Guardiola, kiedy Włoch był jego asystentem. Z czasem Maresca zaczął wprowadzać pewne modyfikacje. Próbował wariantu z bocznym obrońcą grającym jako „dziesiątka” w półprzestrzeni czy też zmieniał ustawienie na 3-1-6 w meczach, w których przeciwnik grał piątką obrońców. Mimo to, sposób gry cały czas pozostawał ten sam.
Głównym zarzutem do Mareski w trakcie poprzedniego sezonu był brak umiejętności dostosowania się do przeciwnika. Włoch nie był elastyczny. Gdy spotkanie się nie układało, nie dokonywał zmian w systemie gry. Cały czas trzymał się tego samego planu, który nie dawał pozytywnych efektów. Na początku sezonu The Blues częściej korzystali z szybkich ataków, wykorzystując wolne przestrzenie za linią obrony. W taki sposób ograli m.in. Wolves (6:2) czy Brighton (4:2). Enzo Maresca pokazał wówczas, że potrafi dostosować sposób gry do charakterystyki piłkarzy, a jego zespół niekoniecznie musi grać futbol oparty na długim utrzymywaniu się przy piłce.
Enzo Maresca poszedł w stronę pragmatyzmu
Jednak im dłużej trwał sezon, tym Chelsea coraz bardziej przypominała zespół grający zgodnie z filozofią własnego trenera. Problem w tym, że nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów. Od połowy grudnia The Blues punktowali coraz gorzej, a Maresca wydawał się nie mieć pomysłu, jak temu zaradzić. Rywale coraz częściej cofali się niżej i oddawali Chelsea piłkę. Ekipa Mareski z kolei nie potrafiła przebić się przez zasieki rywali. The Blues wymieniali mnóstwo podań, jednak w ich grze brakowało przyspieszenia akcji czy wykorzystania momentów, kiedy przeciwnik nie zdążył odbudować ustawienia po stracie piłki.
Wraz z kolejnymi miesiącami Chelsea zaczynała być coraz bardziej pragmatyczna. The Blues chcieli kontrolować mecz poprzez posiadanie piłki i zapobieganie potencjalnym kontratakom. Będąc przy futbolówce piłkarze Mareski nie podejmowali większego ryzyka, a skupiali sie na cierpliwym budowaniu akcji. Byli przygotowani na potencjalną stratę i szybką reakcję, aby jak najszybciej odzyskać piłkę. Taką Chelsea widzieliśmy w decydujących meczach w końcówce poprzedniego sezonu przeciwko Nottingham, Manchesterowi United, Evertonowi (wszystkie trzy wygrane po 1:0) czy Fulham (2:1) oraz podczas Klubowych Mistrzostw Świata z teoretycznie słabszymi rywalami (Los Angeles FC, Esperance Tunis, Benfica, Palmeiras, Fluminense). Chelsea nie zachwycała, ale konsekwentnie wygrywała zgodnie z tym, czego oczekiwał Maresca.
Finał z PSG meczem przełomowym
Mimo to, można było mieć wątpliwości, czy Chelsea podoła w starciach z najsilniejszymi rywalami. Flamengo, które pokonało The Blues 3:1 w fazie grupowej, sprawiło im ogromne problemy grając wysokim pressingiem i narzucając własne warunki gry. Podopieczni Mareski nie potrafili się temu przeciwstawić. Usprawiedliwieniem dla Chelsea może jednak być to, że od początku spotkania w fazie posiadania piłki grali klasyczną czwórką z tyłu, czego wcześniej Maresca nigdy nie stosował. Wielu kibiców przewidywało, że podobny scenariusz do starcia z Flamengo może mieć finał przeciwko PSG, które również od pierwszego gwizdka sędziego będzie chciało grać na własnych zasadach. Maresca jednak przygotował perfekcyjny plan na to spotkanie, dostosowując taktykę do słabych stron przeciwnika. The Blues rozbili ekipę Luisa Enrique 3:0 i wynik ten nie jest przypadkiem. Według danych z Fotmob ich współczynnik xG wyniósł 2,06 przy jedynie 0,53 ekipy PSG.
The Blues od pierwszych minut grali wysokim agresywnym pressingiem. Nawet, gdy potrzebowali odpocząć nie cofali się na własną połowę, a ustawiali wysoko zmuszając PSG do zagrania w środek i wówczas agresywnie doskakiwali. Chelsea sprowadziła mecz do wielu pojedynków fizycznych, zwłaszcza w środku pola, w czym pomocnicy PSG nie czują się komfortowo. Oprócz planu w grze bez piłki, ekipa Mareski wiedziała też, co robić, gdy była przy futbolówce. The Blues omijali pressing Paryżan przeważnie dalekim podaniem od Roberta Sancheza do ustawionego wysoko po prawej stronie Malo Gusto, któremu miejsce robił schodzący w półprzestrzeń Cole Palmer. Chelsea w tym sektorze boiska często miała przewagę dwóch na jednego i to właśnie po akcjach prawym skrzydłem padły wszystkie trzy gole.
Enzo Maresca nie miał łatwej pracy
Pierwszy sezon pracy Mareski na Stamford Bridge nie był usłany różami. Chelsea miała swoje problemy, były lepsze i gorsze momenty, jednak na koniec 45-latek wypełnił wszystkie postawione przed nim zadania. Kończąc ligę na czwartym miejscu oraz triumfując w Lidze Konferencji spłacił kredyt zaufania, którym został obdarzony w momencie zatrudnienia. Ponadto wygrywając Klubowe Mistrzostwa Świata wysłał sygnał, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Oprócz wpojenia zespołowi swojego sposobu gry, Enzo Maresca zdołał również zaszczepić w zawodnikach gen zwycięstwa. Chelsea wygrała dwa finały oraz wytrzymała presję w końcówce sezonu, gdy walczyła o miejsce gwarantujące udział w Champions League. Pod wodzą włoskiego szkoleniowca The Blues pomału zbliżają się do najlepszych zespołów na świecie.
Wyniki osiągane przez Mareskę dodatkowo wzmacnia fakt, że przychodził on do klubu, który nie jest jeszcze w pełni skończonym projektem. Po przejęciu sterów przez Clearlake Capital skład personalny Chelsea zmienia się z sezonu na sezon. W zespole nie ma jakiejkolwiek stabilizacji, a co za tym idzie wypracowanych automatyzmów. Ponadto The Blues mają najmłodszą kadrę w całej Premier League, a większości piłkarzy brakuje doświadczenia i ogrania na najwyższym poziomie. Enzo Maresca nie zastał zespołu gotowego do wygrywania najważniejszych trofeów, tak jak chociażby Arne Slot w Liverpoolu. Holender obejmował drużynę budowaną osiem lat przez Jurgena Kloppa, która wymagała jedynie drobnych poprawek. Maresca stanął przed zupełnie innym, o wiele trudniejszym wyzwaniem. I w pierwszym roku pracy udowodnił, że zna się na swojej robocie.