Finał Pucharu Włoch zapowiadał się w tym roku bardzo ciekawie. Dla Fiorentiny była to jedna z dróg do awansu do przyszłorocznych europejskich rozgrywek. Inter jest już w finale Ligi Mistrzów, a krajowy puchar był świetną „rozgrzewką” w starciu o większej presji oraz drugim w tym roku trofeum, które dołączyłoby do czarno-niebieskiej gabloty. Spektakl nie zawiódł, a emocje w spotkaniu mieliśmy praktycznie od samego początku.
Świetna pierwsza połowa
Mecz nie zdążył się na dobre rozkręcić, a Fiorentina już świętowała pierwszego gola. W trzeciej minucie pojedynku na prowadzenie zawodników Vincenzo Italiano wyprowadził Nicolas Gonzalez. Viola próbowała iść za ciosem, ale z biegiem czasu to Inter tworzył sobie coraz to bardziej dogodne sytuacje, które powinny przynieść im upragnione wyrównanie.
Tak stało się niedługo później. W 29. minucie Martinez wykorzystał stuprocentową sytuację, dając Interowi wyrównanie. Ten sam zawodnik nie poprzestał jednak tylko na tym i ledwie osiem minut później trafił na 2:1. Nerazzurri kontrolowali przebieg pojedynku, coraz bardziej rozkręcając własną grę. Do końca połowy nic się jednak nie wydarzyło, ale zarówno widzowie zgromadzeni na stadionie jak i przed telewizorami wiedzieli, że są świadkami fenomenalnego widowiska.
Ostudzenie emocji
Druga połowa zdecydowanie rozkręcała się w znacznie wolniejszym tempie. Inter ewidentnie zadowolony był z korzystnego rezultatu, a Fiorentina nie potrafiła realnie zagrozić bramce swoich rywali. Fiołki całkowicie zdominowali swoich rywali, a czarno-niebiescy ewidentnie oddali im inicjatywę. Z biegiem czasu wyrównanie Violi wydawało się coraz bardziej realne, ale kolejne minuty oddalały ich od upragnionego remisu.
Im dłużej Inter trzymał swój korzystny rezultat, tym większe luki w obronie musiała zostawiać Fiorentina. W 77. minucie Gosens był bliski gola na 3:1, ale nie potrafił w odpowiedni sposób ułożyć stopy, aby wbić piłkę do praktycznie pustej bramki. Chwilę później to Viola powinna była wyrównać, ale z najbliższej odległości, strzelając z główki, pomylił się jeden z zawodników fioletowych. Chcąc zdobywać najważniejsze trofea, takie sytuacje po prostu trzeba wykorzystywać.
Czarno-niebieski Mediolan może świętować!
Do końca meczu nic się już nie wydarzyło, a Inter zdołał utrzymać przewagę wypracowaną w pierwszej połowie. Nerazzurri podnieśli zatem drugie trofeum w obecnym sezonie. Co prawda wyścig o Serie A został przegrany bardzo dawno temu, ale Inter dalej jest w grze o upragnioną Ligę Mistrzów. Przed drużyną Simone Inzaghiego ostatni oraz najważniejszy sprawdzian, a w teorii średni sezon może okazać się najlepszym od lat. Wszystko w nogach i głowach zawodników z Mediolanu.
Fiorentina natomiast nie zdała pierwszego testu, ale na horyzoncie czeka ich jeszcze finał Ligi Konferencji. Ekipa z Florencji musi wygrać mecz z West Hamem, jeśli chce w następnym sezonie występować w jakichś europejskich rozgrywkach. W lidze nie mają oni praktycznie szans na miejsce w górnej siódemce, a po przegranym finale Copa Italia ich meczem ostatniej szansy może być starcie z Anglikami. W teorii Juventus może zostać jeszcze wykluczony z europejskich rozgrywek, co sprawiłoby, że ósma drużyna w lidze gra w Lidze Konferencji (do 8. pozycji Fiorentina traci aktualnie 2 oczka), ale nie jest to jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy.